poniedziałek, 2 czerwca 2014

żmudne początki

Wpierw chciałabym wyjaśnić, że znalazłam już swoją perfect rodzinkę, zamieszkałą w Wilmette, oddalonego o ok. 30 min od Chicago :)) planowany wylot 11 sierpnia I CAN'T WAIT!!!!
Mój blog powstał po prostu zbyt późno i teraz muszę wpisywać wszystko od początku - cena lenistwa.
Wracając do początków, czyli aplikacji oraz związanymi z tym wszystkim papierami, które z perspektywy czasu wydają się niesamowicie żmudne, choć podczas wypełniania aplikacji o poczuciu nudy nie było mowy.
W moim wypadku cała przygoda rozpoczęła się po feriowym spotkaniu z konsultantką Anią ( serdecznie ją polecam dziewczynom z rejonu Gdańska), wtedy to poczułam, że to jest naprawdę prawdziwe, a ja naprawdę mogę to zrobić. Ale jak to zwykle ze mną bywa, po tym jak opadły pierwsze emocję związane z podęciem decyzji, nie robiłam zbyt wiele w kierunku zbierania papierów itp. Nie wiem dlaczego zawsze mam początkowo jakieś dziwne wrażenie, że wszystko się zrobi za mnie samo - błąd, nigdy nic się nie przyjdzie samo!. Właśnie ta myśl, zawsze ( bo to nie jedyny przypadek, w którym czekałam nie wiadomo na co, nic nie robiąc- to chyba taka moja dziwna przypadłość) przywraca mnie do pionu i w końcu zaczęłam COŚ robić. Coś, czyli powolne kolekcjonowanie papierów. Kiedyś tam był lekarz, kiedyś list do host family, referencje i kilka ujęć filmiku. Co do filmiku to był on dla mnie nie lada wyzwanie, gdyż moje umiejętności informatyczne ograniczały się ( tu czas przeszły, bo teraz umiem już robić filmiki :D) do włączenia, wyłączenia komputera ( ewentualnie, w razie gdy się zawiesił lub coś w tym stylu, wyjęcia wtyczki z gniazdka-w laptopie całej baterii- i udawania, że ja nie miałam z tym nic wspólnego), korzystania z internetu na poziomie podstawowym oraz używania Painta. Dlatego też, wpierw zamiast zobaczyć na komputerze, czy aby na pewno nie posiada on niejakiego programu zwanego Movie Maker, genialna Magda chciała pobawić się w informatyka i pobrać jakiś program do robienia filmików. Cała zabawa skończyła się tylko masą wirusów, przez co laptop chodzi jakby chciał, a nie mógł ( wersja jest taka, że oczywiście to nie ja ). Zrezygnowana nieudanymi próbami, bliska załamania -że przez własny brak jakiejkolwiek wiedzy o ściąganiu programów, zaprzepaszczę jedyną szansę na spełnienie marzeń- nareszcie sięgnęłam po rozum do głowy i z ostatnią nadzieją spojrzałam na listę programów. I był, piękny, nieużywany Windows Live Movie Maker. Wszystko szło dobrze aż do czasu, gdy wymagane zostały ode mnie kolejne umiejętności czyli konwertowanie filmików. Tu następne próby ściągnięcia kolejnych programów i kolejnych wirusów, niepotrzebnych oczywiście, gdyż mój program, jak się po czasie okazało, ma taką możliwość.
Aplikacja do Aupair umocniła również moją przyjaźń z drukarką i kserokopiarką. Masa kserowania, bo tu błąd i do poprawy i jeszcze raz kserowanie. A błędów miałam do poprawiania sporo, głównie w liście, gdyż moja niestwierdzona dysortografia objawia się nawet w ang ( czyli witch zamiast with albo ou zamiast you). Tu BAAARDZO DZIĘKUJĘ za wszelką pomoc Darii- prześlę Ci jakąś paczkę w podzięce  :D
Post się zaczyna robić długi więc krótko wspomnę jeszcze o interview, którego naprawdę niema się co bać :)) Rozmowa jest luźna, twój angielski nie musi być super wspaniały. Odpowiadasz na proste pytania o szkole, co robisz w wolnym czasie, opowiadasz o rodzinie itp.
Po rozmowie czeko już tylko sprawdzanie aplikacji przez Warszawę i Londyn, ale o tym w następnym poście :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz