wtorek, 3 czerwca 2014

dłuuuugie sprawdzanie

Czytałam, że czas na sprawdzanie aplikacji przez agencję trwa ok 2 tygodni. U mnie niestety dopiero po tym czasie zgłosiła się Warszawa ze swoimi zastrzeżeniami - lovciam ich po prostu, grrr. Czepiali się jakiś dziwnych pierdół w moim liście, których ani ja, ani moja konsultantka, nie rozumiałyśmy. Ale skoro Wawa tak mówi to tak ma być i kropka. Także zirytowana i zniechęcona, nie podejmowałam próby zmieniania jakichkolwiek zdań, których "Amerykanie mogliby źle zrozumieć i odebrać" (ale co?????), tylko po prostu zgrabnie je usuwałam. Skończyło się więc na tym, że mój list był suchy jak piasek na pustyni, a ja liczyłam na to, że potencjalne rodziny skupią się na filmiku.
I jak to w naszym kochanym kraju zwykle bywa, wszystko co przechodzi przez jakiekolwiek biura trwa długo. Oczywiście jeśli ktoś ma aplikację bez zastrzeżeń, to jestem pewna, że wszystko idzie sprawniej i szybciej. Niestety u mnie trochę to trwało- mail z agencji, moje poprawianie, ich sprawdzanie następnego dnia, kolejny mail z rzeczą do poprawy i tak w koło macieju ( z tego całego poprawiania zdarzało się, że umieszczałam na stronie np. dwa oryginały referencji, bez kopii itp).
Po wnikliwej stolicy, nadszedł czas na Londyn. Spodziewałam się kolejnych uwag, ale oni, trzeba przyznać, uwinęli się szybciutko- zresztą tam już zostało wszystko dogłębnie sprawdzone. Ogólnie cały proces od interview do otwarcia roomu trwał chyba miesiąc :/ W międzyczasie zdązyłam już zwątpić, a moi rodzice- którym ten wyjaz nie bardzo sie podoba- zaczęli po cichu otwierać szampana, że skoro przez tak długi czas żadna rodzina się nie pojawiła, to ten cały wyjazd napewno nie wypali. Niestety dla nich, uświadomiłam ich, że nikt jeszcze zgłaszać się do mnie nie może, bo moja aplikacja jeszcze nie ruszyła. Mamie zrzedła mina, a mimo to moja irytacja sięgnęła apogeum. Naszczęscie mój room w końcu wystartował :)))  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz